„Widzę cię pierwszy raz
A jakbym znał już twoją twarz
Tylu ludzi tutaj jest
Ja tylko ciebie widzę.”
A jakbym znał już twoją twarz
Tylu ludzi tutaj jest
Ja tylko ciebie widzę.”
~ Jack ~
Przewracam się na drugi bok i naciągam kołdrę na uszy.
Czy ja muszę słuchać tego co dziennie? Tych przeraźliwych jęków w pokoju obok?
Próbuję na nowo odtworzyć w głowie piękny sen z ostatniej nocy, drastycznie rozerwany. Skąpane w deszczu, mroku, mgle i smutku ulice północnej części Londynu. Drobny deszczyk, opadający niczym ryż dla nowożeńców. Siarczysta, gęsta mgła.
I ta mała, bezbronna istota. Krucha, blada niczym porcelana, z zamglonymi, pogrążonymi w bólu oczami.
Dlaczego wydaje mi się, że już kiedyś, w bardzo niedalekiej przeszłości to widziałem, czułem to samo, co czułem we śnie? Uczucie deja vu.
Wiatr nasila się i okno trzaska jeszcze mocniej. To powoduje, że wstaję i zamykam szklany obraz tego pieprzonego, cholernie wesołego świata.
Dwudziesty trzeci dzień czerwca. Neonowe wskazówki zegarka na nadgarstku wskazują ósmą. Zalewam wrzątkiem ziarna kawy na dnie kubka. Nad czarną cieczą unosi się para i aromat, który drażni śluzówkę nosa.
Panna Chambo wita mnie w łazience szerokim, pociągającym uśmiechem i nagim tyłkiem.
- Przepraszam. – mamroczę zawstydzony, mimo, że to nie ja paraduję przed zupełnie obcym człowiekiem nago.
Otwieram drzwi i kiedy chcę wyjść plastikowa blondynka w ostatnim momencie łapie mnie za koszulkę i przyciąga do siebie. Przywiera do mnie i po chwili lądujemy na zimnej posadzce. Usta dziewczyny gwałtownie przywierają do moich w długim pocałunku podczas którego blond włosa zdziera ze mnie spodnie. Wraca mi realne myślenie. Szybko odsuwam ją od siebie, ale ta nie daje za wygraną. Znów czuję jej pocałunek na wargach. Tym razem go nie odwzajemniam. Próbuję się wyswobodzić z objęć dziewczyny, która przyciska mnie do podłogi. Do środka wpada zdenerwowany Alex, który zobaczywszy mnie i tą jego dziunię w żelaznym uścisku wpada w szał.
- Kurwa! Co jest? – wrzeszczy mi do ucha, szarpiąc za ramiona. – Udajesz przyjaciela, a jak nie widzę to pieprzysz się z moją laską? – wymierza cios w policzek.
Dziewczyna, nie chcąc uczestniczyć w tym całym zamieszaniu zbiera swoje ubrania z podłogi i cichutko wychodzi. Chcę ją zatrzymać i jakoś wszystko wyjaśnić Alexowi, ale nie mogę, bo pięść mulata znów kaleczy moją twarz. Teraz to ja obrywam za tą małą dziwkę! Pod wpływem emocji i nagłej irytacji uderzam go w nos, z którego cieknie stróżka krwi. Wybucha wielka awantura, lecą przekleństwa, okładamy sobie twarze i gdyby Aaron nas nie rozdzielił, zamordowałbym go. W pośpiechu zakładam spodnie i wybiegam z domu.
- Jack, nie zachowuj się jak nastolatka! Za dwadzieścia minut trening! - woła za mną Ramsey, ale nie zamierzam odpowiadać, a tym bardziej iść na trening.
Kieruję się w stronę parku. Pierwszy raz opuściłem trening. Nie przejmuję się konsekwencjami. Zastanawiam się czy naprawdę chcę być piłkarzem. Czy chcę podążać drogą ogromnych pieniędzy, ciągłych meczy, transferów, krytyki. Czuję, że już w takim świecie nie daję rady.
Kroczę aleją wyścieloną kolorowymi listkami, które są skutkiem wczorajszej burzy.
Podchodzi do mnie starsza kobieta ubrana w czarną do kostek spódnicę i złocistym welonem na głowie. Na moje oko jakaś wróżka.
- Widzę ogromne szczęście w twoim życiu. – mówi. – Wydarzenia z dzisiejszego dnia odmienią twoje życie.
Jej słowa już do mnie nie docierają. Moim oczom ukazuje się szczupła, jasnowłosa blondynka o jasno niebieskich tęczówkach. Czuję gwałtowny przypływ gorąca, kiedy przewierca mnie wzrokiem. Mam ochotę do niej podejść i zamienić z nią choćby parę słów. Chcę poznać jej barwę głosu, przyjrzeć się jej z bliska. Niestety, nie jest mi to dane.
„Wyłoniłeś się z tłumu,
Gdy ulicą beztrosko szłam.
Twoje światło poraziło mnie w dzień
Twój oddech to mój tlen,
Który we mnie ma swe lokum.”
~ Chloe ~
Zagłębiam się w literaturze, siedząc na drewnianej ławeczce w samym centrum parku. Wszystko, by na chwilę oderwać się od rzeczywistości, problemów i tłoczących się myśli, nie mających ujścia w mojej głowie. Fikcja literacka i szczęście bohaterów jest jedyną ucieczką od otaczającego mnie świata.
Aura dopisuje, przyroda budzi się do życia. Wszyscy są szczęśliwi i zadowoleni. Dzieci bawiące się przy fontannie, kłócące się o jakąś zabawkę. Park tętni życiem, a ja jestem na pół martwa. Paraliżuje mnie przenikliwe spojrzenie pewnego mężczyzny. Pojawił się z nikąd, stanął naprzeciw, nie pozwala przejść obojętnie. Nad jego głową widnieje słoneczna aureola, której blask mnie ślepi. Prąd przechodzi po całym ciele, gdy unosi kąciki ust do góry a w jego policzkach powstają urocze dołeczki. Jest idealny. Ta chwila wpatrywania się w siebie jednak nie może trwać wieki. Pani z wózkiem nie może przejść, bo mężczyzna stoi po środku dróżki. On przeprasza i odchodzi, nie odwracając się więcej...
__________
Po miesiącu dodaję dwójkę. Krótka i taka jakaś bez sensu, ale jest.
Zapraszam Was serdecznie na http://na-dniee.blogspot.com/ :)